Strona główna | Mapa serwisu | English version
O grach > Call of Duty 4

Call of Duty 4

 

Nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że twórcy naszej ukochanej rozrywki coś ostatnio odważnie sobie poczynają. Fakt, faktem - jak na razie zaobserwowałem tylko dwa takie wypadki, ale zawsze to więcej niż zero. Mowa tu o zmianach, zmianach nie byle jakich, bo przekształcających coś, co się już przyjęło i co więcej - spodobało, a tym samym świetnie sprzedało. Taki ET:QuakeWars wywołał burzę wśród graczy z powodu całkowitej przemiany fabuły, klimatu, terenów zmagań i oczywiście czasu ich trwania. O dziwo, pomysł ten sprawdził się jednak znakomicie i pomimo (gasnącej już zresztą) garstki graczy ciągle płaczących „buuu, ET bez MP40 i Thompsona to nie ET, buuu” oceny QW są naprawdę wysokie.

Dokładnie to samo uczynili panowie z Infinity Ward, przenosząc fabułę znanego i docenionego Call of Duty w czasy nam bliższe, czyli w wiek XXI. Nie będzie wielkim zdziwieniem, gdy stwierdzę, że i tu sytuacja powtórzyła się. Ponownie pojawiły się płacze, głosy i krzyki, że zabieg ten to profanacja tytułu, że to już nie będzie to samo, że gra straci klimat etc, etc. Ja, o dziwo, podszedłem do sprawy trzeźwo (w dużej mierze dzięki znajomości rezultatu podobnej reformy we wspomnianej grze sieciowej) i instalując najnowszego Call of Duty 4 : Modern Warfare, miałem jedynie minimalne obawy, dotyczące zresztą nie zmian czasowych, a wtórności. Jak się później okazało - zupełnie niepotrzebne, bo kolejny COD to kawał naprawdę wyśmienitej gierki.

Oczywistą sprawą jest to, że wraz ze zmianą czasu transformacji uległa także fabuła. Z bardzo naturalnego powodu, jakim jest przeniesienie akcji do czasów współczesnych, zmienił się także prowadzony konflikt. Zamiast oklepanej już do znudzenia II wojny światowej, dostajemy niemal tak samo oklepany konflikt światowy z zagrożeniem nuklearnym. Źli i podli naziści zmienili się w złych i podłych Arabów (bo jakżeby inaczej) oraz rosyjskich skrajnych nacjonalistów. W roli przeciwwagi i oczywiście jedynej słusznej strony owego konfliktu (którą przyjdzie nam pokierować) występuje młody i początkujący żołnierz brytyjskiego SAS oraz jego niemalże odpowiednik w amerykańskim pierwszym oddziale rozpoznawczym Marines. Warto dodać, że sama fabuła opowiada historię każdego z nich oddzielnie, w innych zakątkach świata, jednak mniej więcej w tym samym czasie. Fakt, odkrywcze to to nie jest, ale mimo wszystko zapewnia całkiem niezłą zabawę i filmowy klimacik, a tego produkcjom serii COD nigdy nie można było odmówić.
 

To jest stopka