Strona główna | Mapa serwisu | English version
O grach > Gears of War

Gears of War

 

Gears of War to tytuł, który zatrząsł branżą rozrywkową w momencie swojej premiery na konsoli Xbox 360. Wypowiadano się o nim wówczas w samych superlatywach, a oceny sięgały zenitu. W ręce twórców wpadły najbardziej prestiżowe nagrody. Microsoft również zacierał ręce, gdyż tytuł okazał się świetnym magnesem do zakupu nowej konsoli, a że był eksklusivem, sprzedaż mocno podskoczyła, bowiem dopiero od tego momentu warto było kupić Xboxa 360. Pecetowi gracze pocieszali się innymi tytułami, ale wciąż pozostawali w nadziei, że być może kiedyś i oni będą mieli szansę powalczyć w tej owianej już aurą legendy produkcji. I stało się. Chłopaki z firmy Epic przy współpracy z polskim (!!!) studiem People Can Fly przygotowali konwersję na PC. Czy jednak tytuł, który ma już ponad rok, może śmiało konkurować z najnowszymi hitami? I czy przy tak silnej konkurencji nie zniknie w cieniu chociażby mocno reklamowanego Crysis?

Ci, którzy ostro giercowali w Gears of War na konsoli, a chcą się tylko dowiedzieć, co zmieniono w wersji pecetowej, śmiało mogą przeskoczyć parę akapitów. Tych zaś, którym obce są przygody Marcusa Fenixa, zapraszam na krótki przegląd jego marnego żywota. Akcja gry dzieje się na tajemniczej planecie Sera. Planecie, na której ludzie żyli sobie dostatnio i spokojnie, zaś dzięki nietypowej substancji zwanej imulsją szybko rozwijali nowe technologie i polepszali swój byt. Jednak niespodziewanie z wnętrza planety wypełzła Szarańcza, czyli - krótko mówiąc – obcy, którym działalność ludzi najwyraźniej się nie spodobała. Planeta szybko zmieniła się w strefę wojny. Zniszczono fabryki, miasta i osiedla, a powstałe gruzowiska doskonale nadały się do walki podjazdowej. Ponieważ szarańcza była wszędzie, ludzkość nie miałaby szans, gdyby nie ostatni z prawdziwych herosów, czyli Marcus Fenix – komandos, któremu nieobca jest wojenna zawierucha, ból, śmierć czy więzienie. W takim właśnie miejscu przebywał przez ostatnie lata i spragniony jest krwi jak nikt inny. Tak więc nie ma lepszego kandydata do ocalenia resztki ludzi i pozbycia się raz na zawsze przeklętych i szalejących w każdym zakamarku stworów.

Fabuła wydaje się dość banalna, jednak opowiedziana jest w fascynujący sposób, dzięki czemu naprawdę wciąga i przykuwa do monitora. Bohater, który zostaje wyciągnięty z samego dna, by uratować ludzkość, zawsze będzie wzbudzał podziw. Tak jest i tym razem. Marcusa lubimy od samego początku, za sprawą jego niewybrednych odzywek, sposobu bycia i muskulatury, której pozazdrościłby mu niejeden Strong Man. Jego pikantne teksty sprawiają że czujemy swojski, podwórkowy klimat, przez co zdecydowanie milej i przyjemniej przebywa się w jego towarzystwie.

 

To jest stopka